No dobrze, napromowałem się tego posta, nagadałem, nareklamowałem, teraz pora powiedzieć Wam, o co chodzi. A jako, że przekaz jest ważny, to nie będzie zbędnych wstępów.

Najważniejsza jest siła woli.

Oczywiście winien jestem kilka słów wyjaśnienia. Nietrudno zauważyć, że interesuje mnie praca nad sobą; to hobby podkradło się do mnie niespodziewanie kilka lat temu i od tamtej pory nie chce puścić. W związku z tym zaczytuję się wciąż książkami na temat rozwijania siebie. Najnowsza z nich, The Power of Habit autorstwa Charlesa Duhigga (polski tytuł to Siła nawyku), zmieniła zupełnie mój sposób myślenia. Co ma książka o nawykach do wspomnianej wyżej tezy?

Siła woli jest nawykiem. Nie cechą charakteru, nie żadnym ukrytym atutem, nie jest czymś wrodzonym ani niezmiennym. Siła woli to jedynie przyzwyczajenie, pewna rutyna, która brzmi: walcz z pokusami. Stawiaj opór i nie ulegaj impulsom. Jeśli widzisz ciastko – nie jedz ciastka.

Zresztą skoro o słodyczach i sile woli mowa, muszę Wam opowiedzieć o pewnym wspomnianym w wyżej wymienionej książce doświadczeniu, które uświadomiło mi, jak cholernie ważna jest wola. Znani wszystkim doskonale z Wiedzy bezużytecznej i różnorakich kawałów amerykańscy naukowcy postanowili kilkanaście lat temu przeprowadzić eksperyment mający sprawdzić, jak siła woli wpływa na życie danej osoby. Zebrali grupę czterolatków i postawili przed nimi zadanie... ale najpierw postawili przed nimi pyszną, słodką piankę. Poinstruowali brzdące, że jesli powstrzymają się przed zjedzeniem pianki, to wkrótce dostaną drugą, i będą mogli zjeść obie. Zostawiając dzieci z takimi instrukcjami naukowcy opuścili pokój. I zaczęli obserwować.

Wyglądało to mniej więcej tak: http://www.youtube.com/watch?v=QX_oy9614HQ

Niektórym dzieciom się udało. Inne miały zbyt słabą wolę. Kilkanaście lat później ci sami naukowcy zebrali żniwa swojego eksperymentu: odszukali ludzi, którzy brali w nim udział i zebrali informacje o tym, jak im się ogólnie rzecz biorąc powodzi w życiu. Pytali o średnią ocen, o umiejętność nawiązywania i utrzymywania przyjaźni, o to, jak potrafią radzić sobie z życiowymi problemami. Okazało się, że ci, którzy wykazali się większą siłą woli, pobili na głowę całą resztę. We wszystkim. Nieważne było IQ czy inne fizyczne czy intelektualne predyspozycje. Czymkolwiek by uczestnicy eksperymentu nie dysponowali z początku, ostatecznie największym atutem okazała się właśnie silna wola, umiejętność przeciwstawiania się pokusom.

Siła woli zmienia wszystko. A skoro jest nawykiem, to można ją w sobie zaszczepić tak jak każdy inny nawyk. Tylko jak?

Okazuje się, że fundamentalnie siła woli działa podobnie jak mięsień. Ma określone pokłady energii, które w miarę używania się wyczerpują, a potem z czasem regenerują. Co więcej, i co najważniejsze, regularnie wytężana siła woli rozwija się. Tą podstawową, decydującą o wszystkich aspektach życia cechę można po prostu wykoksić.

Ciężarkami dla siły woli są pokusy, i to właśnie walcząc z nimi można zyskać jej więcej. To zmieniło zupełnie moje postrzeganie rzeczywistości, przede wszystkim tych wszystkich małych i większych obowiązków, które zdają się nawarstwiać nie wiadomo kiedy. Zamiast nich widziałem teraz pokusy. Pusty plik na komputerze to pokusa odroczenia pisania eseju jeszcze przez kilka godzin. Brudne naczynia w zlewie to pokusa pozostawienia ich samymi sobie, aż może, może współlokator z rozpędu je także pozmywa. Każdy poranek to pokusa, żeby zostać w łóżku, nie ruszać się na zajęcia, pieprzyć to wszystko. Do przezwyciężania niektórych z tych pokus jesteśmy przyzwyczajeni. Dzięki Duhiggowi zrozumiałem, że można się przyzwyczaić do pokonywania także całej reszty. Siła woli jest kluczem do wszystkiego, a każda pokonana pokusa pomaga ją rozwijać. W ten sposób nawet plama po ketchupie na blacie stołu staje się kolejnym, małym bo małym, krokiem na drodze do polepszenia siebie. I ściera się ją z przyjemnością i satysfakcją. Tak jak całą resztę kuchni. I półki w pokoju. I łazienkę. Wszystko to pokusy, pokusy, pokusy. W pewnym sensie można rzec, że odnalazłem swojego Szatana.

Siła woli to wspólny mianownik wszelkiej produktywności. Każda zmiana w życiu zaczyna się od wysiłku woli. Każde niewykonane zadanie to pokusa odroczenia go jeszcze o godzinę, o dzień, o tydzień. Każda cecha charakteru to tylko uparty nawyk, który można wykorzenić i zmienić, jeśli tylko zastosować siłę woli.

Najbardziej dziwi mnie to, że ja już o tym wszystkim wiedziałem, tylko nie zwracałem na tą wiedzę uwagi. Pamiętacie kartkę z powołaniem? Zacytowałem Wam tylko fragment, ale napisałem tam też między innymi "pokonać ŁATWOŚĆ". Tak, taki byłem tym konceptem podniecony w mojej chwili dzikiej inspiracji, że aż napisałem to wielkimi literami. Teraz już rozumiem, jak to się wiąże w całość: ŁATWOŚĆ to pokusy, pokonać je to zyskać siłę woli.

Albo moi Przeklęci! Puentą tej powieści, pisanej już ponad dwa lata temu, było: "tak jak wola ma moc, tak i moc ma wolę". Całe pięćdziesiąt tysięcy słów poświęciłem na drugą część tego zdania, opowiadając o tym, w jaki sposób magia potrafi zawładnąć człowiekiem. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że to właśnie ta pierwsza połowa będzie najważniejsza. Wola ma moc!

Od lat chodzi mi po głowie pytanie: czy jest już za późno? Czy pewnych rzeczy nie da się zmienić? Czy nie będę już pracowity, nie mogę już być schludny, nie będę już panował nad emocjami? Zrozumiałem, że nie jest za późno, że nic nie jest przesądzone. Że wszystko to to gęsta sieć nawyków, a każdy nawyk da się podważyć, jeśli tylko ma się dość siły woli, by przeciwstawić się staremu tokowi myślenia, pokusie trwania w niesatysfakcjonującym status quo. Niektóre z tych nawyków mogą być już od lat skamieniałe, niektóre to monumentalne kolosy, które wydają się nienaruszalne, ale wierzę, teraz wierzę, że każdy z nich da się przezwyciężyć.

Wola ma moc. Jakie to dziwne, po tak długim czasie zrozumieć własne słowa.