Wszystko sprowadza się do prokrastynacji.

Ciężko było mi złapać wiatr w żagle do napisania w tym tygodniu posta na Tłok myślenia. Napisałem coś o tym, jak ważne jest czytanie i edukowanie się w swoim obszarze zainteresowań, ale brzmiało to trochę jak część kampanii „Cała Polska czyta dzieciom”. Chciałem napisać cały post o metaforze, która przyszła mi do głowy podczas jednej z sesji coachingowych na temat prokrastynacji: mianowicie uznałem, że prokrastynacja jest jak toksyczny związek i trzeba się z niego wydostać, zerwać z tym, i tak dalej. Ale nie brzmiało to dobrze. Może zobaczycie jeszcze te posty w przyszłości, ale nie o tym chciałem napisać tym razem.

Ale owszem, będzie o prokrastynacji.

Bo widzicie, prokrastynacja to coś więcej, niż toksyczny związek. Prokrastynacja to suma wszystkich przeszkód – a walka z nią to najlepsza rzecz, jaką można zrobić.

Zadałem sobie pytanie: gdybym miał raz na zawsze rozwiązać mój problem prokrastynacji, to jak bym się za to zabrał? Co musiałbym zrobić, co wyeliminować z mojego życia, a co zmienić? Co musiałoby się stać?

Wkrótce zrozumiałem, że to przedsięwzięcie jest o wiele większe, niż by się zdawało. Niby prokrastynacja to proste zjawisko – odwlekanie rzeczy na później – a jednak całkowite jej wyeliminowanie wymagałoby gruntownych zmian.

„Wszystko robię na ostatnią chwilę”. Słowa powtarzane przez każdego, kto doświadczył prokrastynacji, choćby nawet nie znał nazwy tego zjawiska. Źródło niekończącej się frustracji. To jest to, z czym chcemy się rozprawić. No to teraz – jak odwrócić tę sytuację?

Co jest przeciwieństwem „robienia na ostatnią chwilę”? Z początku pomyślałem, że musiałoby to być „robienie wszystkiego tak szybko, jak się da”, ale to jest oczywiście niemożliwe. Między innymi dlatego, że nie da się robić wszystkiego w pierwszej kolejności.

Więc żeby zupełnie i raz na zawsze wyeliminować problem prokrastynacji, trzeba zadecydować, co należy zrobić w pierwszej kolejności, gdy ma się wiele rzeczy do zrobienia. Da się wszystko naraz odwlekać, ale nie da się wszystkiego zrobić naraz. Jak zadecydować?

Zazwyczaj pierwsza rzecz, jaka przychodzi nam do głowy, to rzeczy pilne, rzeczy, nad którymi wisi deadline. Wszystko, co do tej pory przeczytałem na temat produktywności, wskazuje na to, że to nie jest właściwy plan działania. Zawsze będziemy mieli w życiu rzeczy pilne; jeśli będziemy starać się gasić te pożary na wszystkie strony, nigdy nie zabierzamy się za to, co nie jest pilne, ale nadal jest ważne.

Większość czynności dążących do głębokiego rozwoju osobistego mieści się właśnie w tej kategorii. Czy nauka języków obcych to pilna sprawa? Rozwijanie biznesu, z którego zyski możemy zobaczyć dopiero za kilka lat? Czy pilne jest dbanie o swoje ciało, gdy przytłaczają nas obowiązki?

A jednak gdyby zaniedbać tego typu sprawy, życie byłoby puste. Może i stalibyśmy się władcami naszej listy rzeczy do zrobienia, może moglibyśmy odhaczyć wszystkie zadania z wyprzedzeniem, ale poświęcilibyśmy w tym celu energię, którą w pierwszej kolejności powinniśmy przeznaczyć na nasze pasje. Nie tędy droga.

Stąd myślę, że to, czym należy zająć się w pierwszej kolejności, to coś, co jest ważne, ale nie jest pilne. Przynajmniej zacząć od tego, zanim zacznie się gasić pożary. Dla mnie pierwszą rzeczą, która przychodzi do głowy z kategorii 'ważnych i niepilnych' to właśnie pisanie – coś, co robię dla siebie, gdzie nie ma żadnych deadline'ów, profesorów i pracodawców, którzy by mnie poganiali. Jednocześnie jest to jedna z najważniejszych części mojego życia.

Dlatego dziś postanowiłem na przykład najpierw zająć się postem na Tłok myślenia.

A co dalej w temacie prokrastynacji? Co jeszcze trzeba ustalić, żeby rozprawić się z nią raz na zawsze? O tym napiszę za tydzień, gdy bardziej zgłębię temat.