Za każdym razem, gdy próbujemy się zmienić, rozgrywa się podobny scenariusz: najpierw jesteśmy pełni motywacji i entuzjazmu, idziemy śmiało do przodu, robimy postępy, a potem, gdy postępów zaczyna brakować, pojawia się zniechęcenie i wymówki.

To właśnie wymówkami chcę się dzisiaj zająć. Twój własny umysł może równie często być Twoim najlepszym systemem wsparcia, jak i najgorszym wrogiem. Równie często napełnia Cię motywacją, jak i Cię z niej ograbia. Co zrobić, gdy zaczyna podsuwać Ci tysiące powodów, byś przestał się starać i nakłania Cię do tego, żebyś się poddał?

Cóż, z początku ten wpis miał dotyczyć trzech najbardziej popularnych wymówek, ale powiedzmy sobie szczerze: wymówki są jak Pierścienie Władzy u Tolkiena. Istnieje jedna, by wszystkimi rządzić.

A brzmi ona:

Nie chce mi się.

Słyszę to hasło codziennie, jeśli nie z ust innych, to w swoim własnym umyśle. "Nie chce mi się" to władca wszystkich wymówek, ponieważ (trochę podobnie jak Sauron) na pierwszy rzut oka nie ma słabych punktów. Nie chce Ci się i już. Można mieć odpowiednie warunki, dostęp do wiedzy i nauczycieli, wystarczające fundusze i mnóstwo czasu, by się zmienić, i nawet wtedy można na to wszystko machnąć ręką i stwierdzić "no mógłbym, ale nie chce mi się".

Przy każdej próbie zrobienia czegoś wartościowego, "nie chce mi się" jest jak cios w brzuch dla motywacji. To paraliżujący stan ducha.

Jak go pokonać?

Zapytaj: "Co mogę zrobić, żeby mi się bardziej chciało?"

Do niedawna myślałem, że jeśli czegoś nie chce mi się robić, to jedynym rozwiązaniem jest zmusić się do tego kosztem własnego szczęścia, korzystając z nakładów siły woli. Ale to nie jest jedyna opcja.

Jeśli zamiast tego zadasz sobie pytanie "co mogę zrobić, żeby mi się bardziej chciało?", będziesz na dobrej drodze do znalezienia prawdziwej motywacji, płynącej z głębszych pobudek niż tylko "wydaje mi się, że powinienem". Ruszysz w kierunku Góry Przeznaczenia.

W praktyce może to wyglądać następująco: nie chce mi się ćwiczyć i nie mam siły się do tego zmuszać. Mogę pogrążyć się w lenistwie i prokrastynacji, ale mogę też spróbować odpowiedzieć na to postawione wyżej pytanie.

Co usłyszę w odpowiedzi?

Że może nie chcę iść na siłownię, ale chcę wyglądać świetnie w lustrze, a to jest krok ku temu celowi.

Może nie chcę iść biegać, ale jeszcze bardziej nie chcę tracić oddechu po trzech piętrach schodów, bo to absolutnie żałosne.

Może przeraża mnie perspektywa zapisania się na zajęcia z karate, ale to, jak zmienię się dzięki temu w swoich oczach i w oczach innych, napawa mnie inspiracją.

Umysł może i jest fabryką wymówek, ale jest także niestrudzony w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, które regularnie mu zadajesz.

Zachęcam Cię do tego, żebyś spróbowała w ten sposób uderzyć w problem braku motywacji. Gdy następnym razem przyłapiesz się na powtarzaniu wymówki "nie chce mi się", zapytaj "co mogę zrobić, żeby mi się bardziej chciało?", zanim się poddasz. Szybko przekonasz się - a przynajmniej ja się przekonałem - że można zrobić mnóstwo rzeczy, by zaczęło się chcieć.

Czy to jedyny sposób, by znaleźć motywację? Na pewno nie. Co jeszcze dołączylibyście do naszej Drużyny Pierścienia?