Wiecie, wierzę, że życie często jest sztuką zadawania sobie odpowiednich pytań. Oto jedno z najważniejszych, jakie możecie sobie zadać:

Co sprawia, że właśnie teraz przeżywasz najlepszy czas w swoim życiu?

Lubimy narzekać. Lubimy szukać powodów, dla których dany dzień jest zły: a to uciekł autobus, a to męczy zimowe/wiosenne/jesienne zmęczenie, a to pogoda zbyt mroźna lub zbyt upalna. Zdaje się, że wszyscy szukają odpowiedzi na inne pytania, na przykład: "jak mogę udowodnić, że dziś los nie jest po mojej stronie?" albo "jakim nieszczęściem pochwalę się dzisiaj znajomym, żeby im się przypodobać?"

Zauważyliście ludzi, którzy tylko szukają dowodów na to, że ich życie to koszmar? Gdy zdarza im się coś przykrego, krzyczą "oczywiście!" albo "no wiadomo!" - jakby właśnie tego szukali cały dzień. Jakby wreszcie znaleźli to, co dzisiaj będzie stanowić podstawę ich nieszczęścia. Jeśli ktoś zapyta ich, jak minął ich dzień, będą mogli szczegółowo uargumentować, dlaczego lepiej było nie wstawać z łóżka. Gdy natomiast przydarzy im się coś dobrego (i uda im się to zauważyć), reagują zaskoczeniem. Mówią o 'miłych niespodziankach'. Zachowują się tak, jakby wydarzyło się coś odbiegającego od normy.

Dlaczego szczęście musi nas zaskoczyć, a nieszczęścia spodziewamy się, jakby było naturalną koleją rzeczy? Dlaczego nie na odwrót?

Wierzę, że znajdujesz to, czego szukasz. Dlatego jeśli masz szukać odpowiedzi na jakieś pytanie, zapytaj:

Co sprawia, że właśnie teraz przeżywasz najlepszy czas w swoim życiu?

Takie pytanie powoduje, że myślenie natychmiast przestawia się na inny tryb. Umysł nagle patrzy z innej perspektywy, nie w kategoriach godzin, dni i tygodni, ale w kategoriach całego swojego istnienia, całej zapisanej pamięci. I znajduje odpowiedź - liczne odpowiedzi. Przypominają mu się ludzie, z którymi jeszcze kilka lat wcześniej nie miał okazji obcować. Myśli o aspektach życia, którymi nie musi w tej chwili się przejmować - być może jeszcze nie musi, być może już nie musi. Myśli o problemach, które udało się rozwiązać, o wyzwaniach, którym udało się sprostać, o osiągnięciach, których nigdy by się po sobie nie spodziewał.

Człowiek na chwilę skupia się na tym wszystkim, co jest mu dane, co jest dla niego normalne, a jednocześnie stanowi wszelki powód do szczęścia, do radości, a wręcz do euforii. Ja sam, gdy zadaję sobie to pytanie, aż dziwię się sam sobie, że potrafię być nieszczęśliwy, kiedy tak naprawdę moje obecne życie pod wieloma względami jest spełnieniem moich marzeń. Gdy pomyślę choćby o tym, jaki byłem przybity, kiedy przyjechałem do nieznanego mi miasta na studia, bezowocnie, czasem wręcz desperacko szukając dziewczyny... Kiedy porównam to z sytuacją obecną, w której to już prawie dwa lata mieszkam z kochającą partnerką i jestem w niej bardziej zakochany niż kiedykolwiek, to absurdem wydaje się, że cokolwiek mogłoby zaburzyć moje szczęście.

Najbardziej przeraża mnie jednak to, że pisząc poprzednie zdanie miałem wrażenie, że robię coś nie na miejscu, że się przechwalam. Skąd u nas takie przeświadczenie, że podkreślanie tego, co czyni nasze życie wspaniałym, to jakieś unoszenie się dumą, jakiś grzech? Czy naprawdę zamiast tego lepiej bronić przekonania, że zawsze wiatr nam w oczy, zawsze nam kłody pod nogi, że gorzej już być nie może?

Niech nas zresztą posądzają o dumę - to niewysoka cena za uczucie wdzięczności, które musi się pojawić, gdy tylko zastanowisz się:

Co sprawia, że właśnie teraz przeżywasz najlepszy czas w swoim życiu?

A gdy przyjdzie do Ciebie odpowiedź, zapamiętaj ją. Podziel się tym z innymi. Zobaczmy wreszcie to, na co inni są ślepi: rozległe i solidne fundamenty naszego szczęścia. I niech to będzie naszym punktem wyjścia każdego dnia.