Może zauważyliście, że Tłok myślenia jeszcze nie wie, czym do końca chce dla Was być i jakie dokładnie problemy może Wam pomóc rozwiązać. Cel zawsze był mglisty: "pomóc innym ogarnąć swoje życie i zmotywować się do pracy nad sobą". Taka pomoc może przyjąć tysiące różnych form. Pracuję nawet nad sloganem - "Tłok myślenia - odplącz swoje życie!" - ale co właściwie sprawia, że życie jest poplątane i trzeba coś z tym zrobić?

Niejeden raz z moich ust wyrwało się stwierdzenie: "Prowadzę bloga o produktywności." Z czasem zamiast 'produktywność' zacząłem mówić 'rozwój osobisty' - jak duża jest to różnica?

Czym właściwie jest produktywność, u licha, że tak jej pożądamy? Jaki ma być cel produktywnosci? Czy w ogóle warto ją zwiększać?

W pierwszej kolejności postanowiłem zajrzeć do słownika, ale nie był on szczególnie pomocny. Za sjp.pwn.pl, produktywność to:

1. «dawanie dobrych wyników w wytwarzaniu czegoś»
2. «wielkość efektu produkcyjnego uzyskanego z danych nakładów»

Dawanie dobrych wyników w wytwarzaniu czegoś. Czyli, jeśli ktoś chwali nam się "ale byłem produktywny w ten weekend!", znaczy to, że osoba ta osiągnęła dobre wyniki w wytwarzaniu czegoś. Niemniej gdy słyszymy takie stwierdzenie, od razu mamy pewne założenia wobec tego, co zostało wytworzone przez daną osobę. Zazwyczaj gdy myślimy o produktywności, przychodzi nam na myśl praca i efektywność tej pracy. Jesteś produktywny, jeśli skończyłeś pisać raport kwartalny. Jesteś produktywna, jeśli dzisiaj osiągnęłaś nowy rekord sprzedaży umów na abonament. Jesteśmy produktywni, jeśli przynosimy taki a taki zysk. Ewentualnie możemy być też produktywni, przykładając się do nauki w szkole i na studiach - lecz wtedy też dbamy głównie o to, żeby w przyszłości być bardziej wartościowym pracownikiem, któremu więcej zapłaci się za jego dalszą produktywność.

Nieciekawe. Ponure wręcz.

Lecz jeśli produktywność to wytwarzanie czegoś, to nie jest wcale powiedziane, że produktywność musi być pracą. Spotkanie ze znajomymi może być produktywne, jeśli wytworzyliśmy w ten sposób coś - na przykład głębsze więzi. Weekend spędzony na zbijaniu bąków może być produktywny, jeśli wytworzyliśmy w ten sposób uczucie błogiego szczęścia. Tydzień spędzony w samotni w górach może być produktywny, jeśli człowiek wytworzy podczas niego nowe zrozumienie siebie, swojego położenia, swoich priorytetów.

Zamiast zastanawiać się "jak mogę być bardziej produktywny?", człowiek musi zadać sobie pytanie "jaki ma być efekt mojej produktywności?" Innymi słowy: co chcę wytworzyć?

Zakładając zaś, że to, co mamy wytworzyć, ma być także pożytkiem dla innych, bardziej od konceptu produktywności powinna nas chyba interesować efektywność osobista. Tutaj już nie będę posługiwał się zapożyczonymi definicjami i zaproponuję swoją własną: jest to nic innego jak efekt, jaki Twoja osoba ma na inne osoby. I owszem, tym efektem może być zwiększenie czyichś zysków, ale przecież ludziom można zaoferować o wiele więcej: pocieszenie, inspirację, nową perspektywę, śmiech i setki innych emocji i form pomocy.

Jedną z osób, na których możesz wywrzeć efekt, jesteś również Ty sam, oczywiście. Jaki to będzie efekt, to zależy od Ciebie.

No tak, ale przecież skupiłem się tylko na jednej z definicji produktywności, a przecież druga z nich wydaje się bardziej optymistyczna. Jeśli produktywość to "wielkość efektu produkcyjnego uzyskanego z danych nakładów", a naszym 'efektem produkcyjnym' może być cokolwiek, co wyda nam się godne wytworzenia dla siebie i innych, to czym są tutaj 'dane nakłady'?

To czas. Bycie produktywnym to osiągnięcie maksymalnego efektu w tym czasie, który jest nam dostępny. Tym efektem mogą być napisane słowa, mogą być powtórzone ćwiczenia, mogą być zarobione złotówki - ale mogą to też być wywołane emocje, ilość ludzi, do których uda nam się dotrzeć z inspirującym przekazem czy wreszcie szczęście, które jesteśmy w stanie sami sobie sprawić.

O taką produktywność warto się starać i takiej produktywności Wam życzę.