Wpis spóźniony o osiemnaście godzin. Powinienem
był wiedzieć, że tak się stanie.
Często widzimy, że danego dnia robimy wszystko,
by skazać samych siebie na porażkę, a jednak nie podejmujemy
żadnych kroków, żeby jakoś zawrócić z kursu. Miało być
pięknie, produktywnie. Miało być pełne 'ogarnięcie', posprzątany
pokój, wszystko zrobione w czasie, zrobione z przyjemnością i
pełna satysfakcja ze spędzonego dnia. Wspaniały, nowy dzień pełen
świetnych rezultatów. Tylko najpierw sprawdzę na moment, co
słychać w Internecie...
Mija śniadanie, obiad i kolacja i znów wyszło,
cóż, jak zwykle. Nic nie udało się załatwić ani stworzyć.
Co zrobić, gdy znów wstałeś za późno, nic
nie robiłeś przez cały dzień i dopiero późnym wieczorem budzisz
się ze słomianym zapałem, chcąc naprawić wszystko? Innymi słowy
– jak odzyskać stracony dzień, albo przynajmniej spróbować
wyciągnąć z niego nauczkę, żeby sytuacja więcej się nie
powtórzyła?
Najpierw obserwacja
Pytanie „co jest ze mną nie tak, że tak się
obijałem?” jest naturalną reakcją na zmarnowany dzień.
Zazwyczaj prowadzi to do robienia sobie wyrzutów i jeszcze gorszego
nastroju. Patrzcie, jaką lekcję sobie dajemy poprzez taki cykl
działań: obijam się cały dzień, potem zastanawiam się, co
poszło nie tak i dochodzę do wniosku, że 'po prostu taki jestem' i
nie mogę robić nic, tylko się nienawidzić. Z reguły nie lubimy
robić rzeczy, które sprawiają, że zaczynamy się nienawidzić,
więc z czasem wpadamy w umysłową pułapkę – nie chcemy nawet
zastanawiać się nad przyczynami naszej porażki, bo może się
okazać, że znów znajdziemy powody, by wiercić sobie dziurę w
brzuchu. Lepiej pozostać w niewiedzy.
Powyższa pesymistyczna wersja zdarzeń zakłada
jednak, że zmiana nie jest możliwa. Gdyby przyjąć inne założenie
i wyjść z tego, że mogę świadomie zmienić swoje nawyki, cykl
przedstawia się o wiele bardziej pozytywnie i produktywnie: jeśli
obijam się cały dzień, to zastanawiam się, co poszło nie tak,
wyciągam z tego wnioski i podejmuję działania, by sytuacja się
nie wydarzyła ponownie. A ten dzień, podczas którego nic nie
osiągnąłem, jestem w stanie sobie wybaczyć. Ba, nawet jestem za
niego wdzięczny, bo dzięki niemu wyciągnąłem wartościową
lekcję na przyszłość.
Zamiast pytać „co jest ze mną nie tak?”
lepiej jest nie uzależniać swojego poczucia własnej wartości od
swoich działań i postawić nowe pytanie: „co zrobiłem dzisiaj
źle?”. Co doprowadziło mnie do punktu, w którym znajduję się
teraz? Jeśli to nie jest pierwszy taki dzień, to jaki jest wspólny
element wszystkich moich 'zmarnowanych' dni – i jak uderzyć w ten
ich wspólny mianownik?
Sprawdź ustawienia autopilota
Zazwyczaj moment zastanowienia po zmarnowanym dniu
wydaje nam się chwilą przejrzystości umysłu. Człowiek odnosi
wrażenie, że przez całą resztę doby żył w dziwnym marazmie i
dopiero teraz odzyskał władze umysłowe. Czujemy się tak, jakby
ktoś inny kontrolował nas przez resztę czasu i podejmował za nas
wszystkie błędne decyzje.
Nie jest to do końca nieprawdą.
Mózg jest straszliwie energożernym narządem,
szczególnie, gdy używamy go w sposób świadomy. Dlatego ciało dba
o to, by oszczędzać energię na działaniu tego organu, kiedy tylko
jest to możliwe. Umysł uczy się na dane bodźce reagować w dany
sposób i gdy te bodźce pojawiają się znowu, reaguje w sposób
automatyczny, tak, jak został wcześniej nauczony. W miarę
możliwości nasze ciało dąży do tego, by w tym trybie działać
jak najczęściej, bo to pozwala zaoszczędzić najwięcej energii.
Dlatego wydaje nam się, że ciągle popełniamy
te same błędy. Działamy z przyzwyczajenia, tak, jak to robiliśmy
do tej pory; jesteśmy jak maszyna na autopilocie, który ma
określone ustawienia.
Jak zmienić te ustawienia z obijania się na
produktywną pracę?
Zmiana nawyków to długi temat, ale najprościej
rzecz ujmując każdy nawyk składa się z trzech elementów:
bodźca, działania i nagrody. Bodźce
mogą być różne, np. pora dnia, to, co widzimy przed oczami,
emocje, które czujemy czy to, co przed chwilą robiliśmy. Pod
wpływem danego bodźca uruchamia się w nas automatyczna reakcja,
czyli działanie,
takie jak na przykład obejrzenie filmiku na YouTube. To działanie
przynosi nam jakąś nagrodę
– rozbawienie, wiedzę (choćby bezużyteczną), przyjemność i
tak dalej.
Jaka jest
najbardziej zdradziecka część tej układanki? Po tym, jak
zakończyliśmy jeden cykl działań, np. kliknąłem interesujący
link, następnie
obejrzałem filmik, a
następnie zaśmiałem się,
kolejnym
bodźcem, na jaki musimy zareagować, jest
„właśnie widziałem filmik na YouTube”. W zbyt wielu
przypadkach naszą nawykową
reakcją w tym momencie jest
kliknięcie na jeden z polecanych linków. Oglądamy kolejny filmik,
śmiejemy się. Co dalej? Bodziec to ponownie: „właśnie widziałem
filmik na YouTube”. Tak więc klikam link, oglądam filmik, śmieję się...
I tak przez
godzinę. Dwie. Pięć. Cały dzień. Na kołach samopowtarzającego
się nawyku dojechaliśmy do późnego wieczora.
Żniwo straconego dnia
Jak wyciągnąć nauczkę ze straconego dnia?
Zapamiętać bodziec, który doprowadził nas do nieopanowanego
lenistwa. Jest wiele bagien, w które można wpaść w ciągu
przeciętnego dnia – Internet, przedłużająca się rozmowa ze
współlokatorami, alkohol, gra komputerowa – i trzeba
zidentyfikować, w które z nich najczęściej wpadamy i kiedy
dokładnie to się dzieje. Gdy już ustalimy, co jest największym
zabójcą naszej produktywności, nie możemy tej bestii spuścić z
oka; musimy być na każdym kroku ostrożni, by nie położyła na
nas łapy.
Oczywiście wszystko jest dla ludzi i wszystko da
się usprawiedliwić w rozsądnych ilościach. Gdybyście nie klikali
interesujących linków w Internecie, może nawet nigdy nie
trafilibyście na niniejszego bloga – to już jest w ogóle nie do
pomyślenia. Ale kluczem jest zidentyfikować te pułapki i te cykle
nawyków, w które wpadamy najczęściej. Tych należy się
najbardziej wystrzegać i najszybciej starać się je zmienić.
Część walki masz już za sobą; wiesz już,
jakich bodźców masz wyglądać i po czym poznasz, że to, na co do
tej pory reagowałeś 'z automatu', teraz stało się kluczowym
punktem decyzyjnym. Wybierzesz utartą ścieżkę, której żałosny
koniec znasz już aż za dobrze – czy też postanowisz wyznaczyć
nową trasę? W każdym razie życzę Ci, żeby od tej pory
straconych dni było jak najmniej.
Labels: 8/52
Prześlij komentarz