Co się stało


Pamiętacie mój poprzedni post o odnajdowaniu kierunku w życiu? Nie rzucam słów na wiatr – napisałem go między innymi dlatego, że ostatnio sam zastanawiałem się nad tym, w którą stronę podążyć. Wnioski, które wyciągnąłem, były zaskakujące i pociągnęły mnie do napisania niniejszego wpisu.

Gdy pochyliłem się nad tym, jak chciałbym zostać zapamiętany, jak wyobrażam sobie mój pogrzeb i moje powołanie, uznałem, że moje zainteresowania zmieniły się. Owszem, nadal dużo czytam i staram się dużo pisać, ale moje czytanie coraz bardziej skupia się na książkach o osobistym rozwoju (takich jak Siła nawyku, o której Wam opowiadałem), a moje pisanie – sami widzicie. Jeśli już coś publikuję, to publikuję na Tłoku myślenia, a są to zazwyczaj wpisy dotyczące produktywności i pokrewnych tematów. Moja fantastyka natomiast kurzy się w wirtualnej szufladzie i na dyskach twardych kilku zaufanych osób.

Nowe cele


Więc co dokładnie ustaliłem? Są dla mnie ważniejsze sprawy, niż tylko twórcze pisanie, ważniejsze problemy, z którymi chciałbym się zmierzyć. Jeśli miałbym wybrać moje życiowe nemezis, to nie byłby to brak piękna na świecie, który miałbym zapełnić wybitną prozą. O wiele istotniejsza dla mnie jest walka z pesymizmem – naszym rdzennym, polskim krytykanctwem, które mówi, że 'nie da się, bo nie pozwalają', 'nie da się, bo to nie Niemcy', 'nie da się, bo taki już jestem', 'nie da się, bo nie ma warunków'. Że nie da się wygrać, bo to Polska.

Tego szczerze nienawidzę i z tym mógłbym walczyć do śmierci.

Dlatego przede wszystkim chciałbym pomóc ludziom zrozumieć, że da się. Pomóc im dążyć do spełnienia swoich celów, żeby mogli sami sobie udowodnić, że potrafią. Pomóc im wyzwolić trochę optymizmu na temat swojej egzystencji na tej ziemi i w tym kraju. Pomóc im widzieć przeszkody na ich drodze jako praktyczne problemy, dla których można znaleźć rozwiązania, a nie powód do zatrzymania się w miejscu i tolerowania bezproduktywnego status quo.

Nowe plany


Widzę Tłok myślenia jako jeden ze sposobów, by pomóc innym w walce z tymi problemami, z tym 'nie da się', z tym podejściem, które pokonuje człowieka, zanim w ogóle ruszy przed siebie. Ale chciałbym móc zrobić dla Was więcej. Dlatego ostatnio zainteresowałem się life coachingiem – to taka usługa konsultacyjna, w której ludzie z szeroką wiedzą o rozwoju osobistym, produktywności i kultywowaniu nawyków pomagają innym osiągnąć swoje cele i zrealizować lepszą wizję siebie, swojej kariery, swojego związku, swojego ciała, itd. Life coach pomaga klientowi usunąć mentalne blokady, ustalić swoje cele i ruszyć w kierunku ich spełnienia, a potem w razie potrzeby pomaga rozprawić się z przeszkodami, które stają na drodze do tych celów. Nie ma tu psychoanalizy, zbytecznego wyciągania problemów z przeszłości – tylko pomoc w dążeniu do lepszego siebie. Uznałem, że to jest coś, w czym mógłbym spróbować sił.

Z tego względu mam dla Was skromną propozycję: jeśli chcecie, zwróćcie się do mnie na darmowe sesje coachingowe. Możecie pisać w komentarzach pod postem, na mojego maila, na fanpage'u na Facebooku, możecie mnie nawet zaczepić na ulicy. Przyjmę tyle osób, ile tylko zdołam. Pomogę, jak będę mógł najlepiej. Może nie jestem wykwalifikowany do pomocy przy wszelkich problemach życiowych, ale jest kilka obszarów, które znam dobrze: prokrastynacja, problemy z twórczością, problemy z zabraniem się za naukę, brak motywacji. Z tego typu problemami chciałbym pomóc Wam się rozprawić. W imię walki z pesymizmem. Żeby pokazać, że się, cholera, da. Że nie jesteśmy skazani na porażkę. Nigdy więcej takiego myślenia.