To już czas. Trzeba się na coś zdecydować.

Do tej pory myślałem, że produktywność to podróż, która nie ma początku i nie ma końca. O ile nadal może to być prawdą, to nie wyznaczając sobie jakiegoś punktu A, z którego zaczynamy, i jakiegoś punktu B, do którego chcemy dążyć albo przynajmniej wydaje nam się, że chcemy, jak możemy zachować poczucie kierunku?

Mówiłem Wam o tym, jak dążyć do swoich celów, chciałem popchnąć Was do przodu, ale w interesie ułatwienia Wam drogi zupełnie zignorowałem to, że wielu z Was może jeszcze nie wiedzieć, dokąd tak naprawdę chce iść. Dlatego dziś nie będzie żadnego popychania. Dziś będzie o obieraniu kierunku. Trzeba się na jakiś zdecydować. Trzeba poznać, gdzie stoimy i gdzie chcemy dotrzeć. Wybrać punkt A i punkt B.

Mamy po dwadzieścia parę lat – ja i większość z Was, czytelników Tłoku myślenia. Wszystkie drzwi stoją przed nami otworem; może nie zostaniemy już nastoletnimi geniuszami, ale nadal możemy wkroczyć na każdą ścieżkę. Jesteśmy na tyle niezależni, na ile potrzebujemy, albo wkrótce będziemy. Ale przede wszystkim: jeszcze możemy zmienić wszystko, i to niejeden raz. To najlepszy czas, żeby wykonać wyboru.

Dlatego pogadajmy o naszych pogrzebach.

Aby ustalić początek, spójrz na zakończenie


Bo i dlaczego nie? Mówią, że najlepsze książki pisze się, mając nieustannie na względzie koniec opowieści. To nadaje narracji kierunek i spaja sekwencję wydarzeń w jedną całość. Czy nie tego chcemy w naszym życiu?

Wobec tego trzeba pomyśleć w skali makro. Trzeba objąć nasze życie rozumem w całości, skupiając się na zakończeniu, by nadać mu spójność i kierunek.

Dlatego zadajcie sobie pytanie: jak chcielibyście zostać zapamiętani w dniu Waszej śmierci?

Nie, to jest nawet zbyt mglista wizja. Potrzebujemy konkretów. Wyobraźcie sobie: kaplica, świece, trumna, wszyscy Wasi krewni i znajomi, którzy Was przeżyli, w czerni i w żałobie. Wyobraźcie sobie pogrzeb amerykański, nie polski: taki, na którym przemawiają Wasi bliscy, a nie ksiądz z jego opłaconym z góry współczuciem.

Kto przemawia na Waszym pogrzebie? Co mówią? Wybierzcie trzy osoby. Napiszcie im te przemowy, jakby je mieli wygłosić! Nie żartuję. Dziesięć minut, wyłączony internet, wyłączona komórka, kartka papieru i długopis. Wydaje nam się, że wiemy, co jest ważne i potrzebne w naszym życiu – oto sposób, żeby się przekonać. Za co nas cenią? Dlaczego będzie im nas brakować w ich życiu? Co osiągnęliśmy?

Jeszcze jest czas na zmianę


A teraz wróćcie do chwili obecnej. Czy w tę stronę zmierzamy? Czy zbliżamy się do takiego zapamiętania nas przez świat i ludzi? A może idziemy w zupełnie odwrotną stronę albo kluczymy bocznymi ścieżkami?

Koniec z tym. Zatrzymaj się i zmień kierunek. Stań do boju z prawdziwym wrogiem, a nie pomniejszymi problemami. Podejmij walkę, którą jesteś w stanie toczyć do śmierci.

Może Wam się wydawać, że to nie jest czas na takie przemyślenia, że jeszcze za mało wiemy, za mało widzieliśmy. Ale jeśli alternatywą jest błąkanie się bez celu albo podążanie ścieżką, którą inni wyznaczyli za nas, to czy nie lepiej iść tą drogą, której sami chcemy – choćby po weryfikacji miała okazać się błędna? Czy nie lepiej już teraz zacząć decydować o sobie?

Dlatego wyobraźcie sobie swój pogrzeb ze wszystkimi szczegółami. Wyobraźcie sobie swoje przeznaczenie. Spróbujcie podsumować siebie i swoją misję w kilku słowach: napiszcie pierwszą, drugą, piątą, dziesiątą wersję tych słów, dopóki każda sylaba nie będzie przedstawiała Waszego powołania. Potem napiszcie więcej, z uwzględnieniem tego, jak chcecie się sprawdzić w każdej z Waszych życiowych ról. Rozpiszcie swoje powołanie – stwórzcie je!

Możemy przynajmniej spróbować. Musimy! Bo jak inaczej znaleźć przeznaczenie, jak nie szukając go?