Moje sztuczki i chwyty przy radzeniu sobie z Wielkimi Projektami chciałbym zacząć od metody kalendarza, głównie dlatego, że to on jako pierwszy pojawił się w moim życiu. Nazwa tej metody nie jest żadną przenośnią: mam u siebie w pokoju na biurku mały, stojący kalendarz, zapisany grubymi, czarnymi, markerowymi krzyżykami na większości dat. Każdy krzyżyk reprezentuje dzień, w którym pisałem. Najpierw było to 500 słów dziennie, od pewnego momentu 750 słów, złota liczba, bardzo popularna wśród piszących jako zdrowa ilość słów potrzebna do wyrobienia w sobie nawyku pisania. Moja przygoda z kalendarzem trwa od stycznia aż do teraz i zapewne będzie trwać jeszcze długi czas – to mój wierny kompan podczas walki nie tylko z powieścią, ale także przy pisaniu w ogóle. Ale w jaki dokładnie sposób kalendarz pomógł mi napisać Nekromantę, a Wam może pomóc z Waszym Projektem?

Zasada jest prosta: zaznaczając pierwszy udany dzień, zaczynasz łańcuch, którego nie chcesz przerwać. Pierwsze kilka dni przedsięwzięcia zazwyczaj przebiega gładko, więc i pierwszy szereg krzyżyków pojawia się bez większych trudności. Kalendarz najbardziej przydaje się natomiast w kolejnych etapach pracy, gdy motywacja maleje. W takich momentach możesz spojrzeć na kalendarz i widzisz jak na dłoni, że pisałeś już tydzień, dwa tygodnie bez przerwy – masz to teraz wszystko zaprzepaścić? Nigdy w życiu! Jeszcze jeden dzień. Najlepsze w tej metodzie jest zaś to, że wraz z upływającym czasem działa ona lepiej i mocniej motywuje do działania. Z każdym kolejnym dniem łańcuch się wydłuża, a nawyk pracy nad Projektem cementuje się w rozkładzie dnia, bo przecież szkoda, szkoda tak długiego, ładnego łańcucha krzyżyków. W końcu uczucie markera przekreślającego datę staje się wręcz uzależniające, bo symbolizuje satysfakcję płynącą z wykonanej na dany dzień pracy. W ten sposób kalendarz jest jednocześnie metodą pomocy i nagrodą samą w sobie, która jeszcze bardziej zakorzenia w umyśle nawyk.

Jednocześnie kalendarz pozwala spojrzeć na pracę z trochę dalszej perspektywy. Mówiłem już, że Projekt najlepiej rozbić na jednodniowe części, ale kalendarz pomaga pamiętać o tym, że każdy dzień jest tylko jednym dniem, tylko jedną kratką wśród tuzinów innych. Nawet jeśli danego dnia leżało się do góry brzuchem, spędziło się cały dzień na jedzeniu niezdrowego żarcia i grach komputerowych, to to jest tylko jeden niezakreślony numer. W ten sposób nasze porażki, które zazwyczaj miewają efekt paraliżujący i 'rozlewają się' na całą naszą pracę, czyniąc ją w jakiś sposób nieważną w naszych oczach, zostają odizolowane. Widać jak na dłoni – kalendarz to pokazuje – że to była tylko jedna niezakreślona data, tylko jedna porażka wśród wielu zwycięstw. Jutro też będzie dzień i będzie można zacząć nowy łańcuch. A co ważniejsze: wczoraj też był dzień, i przedwczoraj, i cały czas się udawało! To oznacza, że nawet po chwilowej porażce może udać się jeszcze raz, a potem jeszcze i jeszcze. Zawsze można zacząć nowy łańcuch i zawsze można spojrzeć na poprzedni jako źródło inspiracji.

Przede wszystkim jednak nic tak nie motywuje jak widok całego zakreślonego na czarno miesiąca. Sztuka ta udała mi się podczas pisania Nekromanty tylko raz, w moim ulubionym miesiącu marcu.  Miesiąc perfekcyjnej produktywności – pełna satysfakcja! To właśnie pozwala osiągnąć kalendarz. Usuwa on mglistość z naszego przedsięwzięcia i, tak jak pisałem wcześniej, wprowadza tylko dwa stany produktywności: zwycięstwo lub porażkę, krzyżyk lub brak krzyżyka. Tego nam potrzeba.

Oczywiście metoda ta nie jest pozbawiona swoich wad. Technika kalendarza pasuje do wielu różnych Projektów i przedsięwzięć, czy to do tworzenia, do ćwiczeń, do nauki, do pisania pracy licencjackiej. Z jednym zastrzeżeniem: kalendarz, przynajmniej w moim mniemaniu, może być tylko jeden. To musi być ta jedna, najważniejsza, decydująca rzecz, na podstawie której ocenia się, czy dany dzień był pod względem pracy nad Projektem udany, czy też nie. Gdy ma się wiele kalendarzy, to już nie daje takiego efektu. Człowiek traci koncentrację, wydaje mu się, jakby prowadził podwójne, potrójne życie – a kto udźwignie taki ciężar? (Poza tym widok więcej niż jednego kalendarza na czyimś biurku czy czyjejś ścianie przedstawia się po prostu dziwnie.)

Czy nie ma zatem ratunku dla tych, którzy chcą rozwijać więcej niż jeden nawyk dziennie lub walczyć z więcej niż jednym Projektem? Wiecie, przez długi czas myślałem, że nie ma, że ostatecznie zawsze siła woli złamie się pod ciężarem zbyt wielu nawyków. Myliłem się. Jest sposób! Ale o tym opowiem Wam w następnym poście.

Na końcu chciałbym jeszcze zwrócić należyty honor autorowi tej metody. Technika kalendarza została opracowana przez amerykańskiego satyryka i komika Jerry'ego Seinfelda, który na początku użył tej techniki, by zmotywować się do codziennej pracy nad nowymi żartami. Główna różnica pomiędzy moim kalendarzem, a jego, to to, że jego krzyżyki były czerwone. Innymi słowy: podkradłem sobie ten pomysł w całości, między innymi dlatego, żeby móc Wam o nim opowiedzieć.

Oczywiście, jeśli nie interesuje Was rozwiązanie papierowe (choć polecam je choćby ze względu na odurzający zapach markera), to jak zawsze są do tego aplikacje, takie jak: Habit Streak Plan dla Androida, Way of Life dla iOS czy też Chain Calendar, jeśli preferujecie pracować przez przeglądarkę (linki anglojęzyczne).

Na temat kalendarza to już wszystko – możecie ruszać zacząć swój pierwszy łańcuch. Miłego zakreślania!

Źródło: