Właśnie trwają najdłuższe* wakacje w moim życiu, te po maturze. Mnóstwo wolnego czasu, trochę mniej pomysłów na jego spędzanie. Chwytam się różnych rzeczy: książek, filmów, wypadów ze znajomymi, pisania, trochę nawet (o zgrozo!) ćwiczę. Jednak moim ulubionym zajęciem, gdy czasu jest tak wiele, że nie wiadomo co z nim zrobić, jest granie w gry komputerowe.

Boże, ludzie, spójrzcie, jak to brzmi! Ile on ma lat, trzynaście? Taki duży, a jeszcze w gry gra! Kto by pomyślał... Wydawał się fajny, ale skoro marnuje czas na takie głupoty - rzucam na niego pogardę! To straszne, a wyglądał na inteligentnego...

I tak dalej, i tak dalej.

Otóż nie. Widzicie, niektórzy ludzie lubią oceniać rzeczy powierzchownie, szufladkować je przy pierwszym kontakcie. Potem jedynie trzymają się swojej pierwszej opinii jak ulicznej lampy, choćby wokół szalał huragan argumentów przemawiających za tym, że nie mają racji.

Jakie są wasze pierwsze skojarzenia, gdy słyszycie słowa: "gra komputerowa" czy "gra wideo"?

Spróbuję zgadnąć. Mario? Tetris? Simsy? CS? Farmville? Typowe zabijacze czasu. Totalnie pozbawiona wyższego celu, bezmózgowa rozrywka. A ja mówię wam, że uwielbiam gry, pasjonuję się nimi. Pogarda wydaje się w pełni uzasadniona.

Tyle, że gry są już zupełnie czymś innym, niż były kiedyś. To już nie jest era ośmiu bitów. Gry stały się tak żywe, tak zajmujące jak najlepsza książka, jednocześnie będąc bardziej spektakularnymi (i, pomyślcie, nieporównywalnie dłuższymi!) niż filmy. Ponadto nie da się w żadnym innym medium lepiej (albo w ogóle) oddać tego, że odbiorca jest częścią akcji, częścią samej fabuły. Dzisiejsze gry są piękne. To dzieła sztuki, o których wielu ludzi nic nie wie. Mass Effect. Assassin's Creed. Portal, a szczególnie Portal 2. Serii Mass Effect ukaże się niedługo trzecia odsłona, Assassin's Creeda czwarta. Nie można też zapominać o rodzimym Wiedźminie, który także doczekał się już drugiej części. To nie jest dojenie graczy z ich kasy, każdy kolejny tytuł w wymienionych seriach jest większy, lepszy, bardziej wciągający w swój unikalny świat niż poprzednia. Graliście w choć jedną z nich?

Kolejną cechą tych gier, której nie znajdziemy w żadnym innym medium (może poza niszowymi książkami) są wybory i ich konsekwencje. Jako komandor Shepard w Mass Effect musiałem decydować o losie całych obcych ras, decyzje z jedynki miały swoje odczuwalne skutki w drugiej części, a konsekwencje niektórych z nich odczuję dopiero w trójce. Główną frajdą w Wiedźminie nie było zabijanie potworów, sporządzanie mikstur, wymachiwanie mieczem, lecz odkrywanie historii, motywów postaci, ich drugich, trzecich oblicz, dokonywanie wyborów, przy których każda opcja miała swoje dobre i złe konsekwencje; nic nie było czarne ani białe. Snująca się od zarania dziejów intryga w Assassin's Creed przechodzi ludzkie pojęcie, a dialogi z Portala 2 śmiało mogę porównywać z tymi z Pulp Fiction. Musicie zrozumieć, że nad dzisiejszymi grami także pracują twórcy, świat tworzą profesjonalni pisarze, w niektórych przypadkach naprawdę niesamowicie utalentowani.

Cholera, te wszystkie tytuły nic dla was nie znaczą... Ja z każdą z tych gier kojarzę historię, postacie, widoki, decyzje, emocje... Jak to ująć w słowach? Zaszliśmy już technologicznie tak daleko, a ja jestem tak niepotrzebnie czuły na to wszystko, że przejmuję się losem nie tylko fikcyjnych, lecz wirtualnych postaci. Czuję żal, gdy umierają, czuję gniew, gdy mnie zdradzają, śmieję się z nimi, walczę o przetrwanie u ich boku... No i owszem, jeśli zginę, to wczytam poprzedni stan gry, nic się nie stało, jedziemy dalej. Ale niesamowite jest to, że jeśli rozmowa z jakąś postacią potoczy się nie tak, jak tego chciałem, jeśli ich urażę, to też częstokroć wczytam poprzedni stan. Żeby to jakoś naprawić. Trochę szkoda, że w życiu nie ma takich opcji.

Nie twierdzę, że wszystkie są godne uwagi. Nadal mamy bezmyślne strzelanki, zabijacze czasu, niedokończone, naszpikowane błędami gnioty. Próbuję wam jedynie uświadomić, że nie można gier jako środków wyrazu spisać kompletnie na straty. Istnieją takie, które śmiało można porównywać z największymi dziełami literatury czy kinematografii. Te, które wymieniłem to tylko wierzchołek góry lodowej.

Zdaję sobie doskonale sprawę, że niektórzy z was pozostaną nieprzekonani. Nie można wam po prostu powiedzieć, że gry są warte zachodu, trzeba wam to pokazać. Kiedyś, być może niedługo, postaram się to uczynić.

*dla ciekawych: będą trochę krótsze niż standardowe najdłuższe wakacje, bo ze względu na Euro 2012 rok akademicki zacznie się trochę wcześniej