Istnieje pewna zasada, której przyswojenie przychodzi mi z ogromnym trudem, choć ignorowanie jej krzywdzi mnie prawie we wszystkich obszarach życia. Może Wy też tak macie.

Zasada brzmi: "Przestań myśleć, zacznij robić."

Straszne jest to, że trzyma mnie ona w swoich szponach nawet teraz, gdy piszę te słowa. Analityczna część mojego umysłu - mój Wewnętrzny Krytyk - skanuje każde zdanie w poszukiwaniu elementów, które należy poprawić lub usunąć.

Zobaczmy, czy uda mi się tego Krytyka zakneblować, bo to, co chcę powiedzieć, jest cholernie ważne. I wcale nie jest takie oczywiste.

"Przestań myśleć, zacznij robić" to prosta i znana zasada. Można rzec: nic nowego. Jednak to, co mnie zaskakuje, to jak często łamiemy tą zasadę, nawet o tym nie wiedząc. Myślimy, ale nie robimy nic. Planujemy, ale nic nie zaczynamy. Często mówi się o słomianym zapale, ale uwierzcie mi: jeszcze bardziej dołujący jest entuzjazm zduszony w zarodku przez nas samych.

Obserwuję ludzi wokół siebie i różnica, którą widzę pomiędzy tymi, którym się udało, i tymi, którzy wydają się przegrani już na starcie, zawiera się w dwóch literach. Naprawdę. Przegrani mówią: "to byłby błąd". Zwycięzcy mówią: "to był błąd".

Dwie litery, zupełnie nowa filozofia. Różnica pomiędzy prawdziwą, konstruktywną próbą odniesienia sukcesu a panicznym trzymaniem się tego, kim do tej pory byliśmy.

Dlatego wszystkim, którzy chcą się zmienić, ale się boją, mówię: musimy przestać wróżyć sobie porażkę.

Bardzo niedawno odkryłem w swoje głowie ten mechanizm, który skutecznie utrzymuje mnie w strefie komfortu i zatrzymuje mnie, gdy próbuję zrobić coś w kierunku swojego rozwoju. Moje myśli wybiegają wtedy w przyszłość, a w głowie zaczynają rozbrzmiewać pytania:

A co, jeśli sobie nie poradzę i zostanę wyśmiany?

A co, jeśli nie jestem gotów?

A co, jeśli odniosę za duży sukces, który mnie przytłoczy, wypalę się i skompromituję?

A co, jeśli ludzie poznają się na tym, że jeszcze nie do końca wiem, jak to się robi?

Mój umysł zalewa fala czarnych scenariuszy. Mój wewnętrzny mechanizm obronny ma lata doświadczenia w odnajdywaniu tej jednej potencjalnej sekwencji wydarzeń, która potrafi zatrzymać mnie w miejscu.

Mówię sobie: "no rzeczywiście, jeśli coś takiego miałoby się stać, lepiej poczekać".

I stoję. I czekam.

Brzmi znajomo?

Może czujecie to, gdy chcecie odezwać się do pięknej dziewczyny lub przystojnego chłopaka ("A co, jeśli mnie odrzuci?"). Może czujecie to na myśl o znalezieniu sobie pracy ("A co, jeśli nie będę miał już wolnego czasu?"). Może wykorzystujecie to, żeby powstrzymać się od nauki ("A co, jeśli dam z siebie wszystko i to i tak nie będzie dość?").

Musimy przestać wreszcie wróżyć. Jest tylko jeden sposób, żeby przekonać się, co się wydarzy: zrobić to. To jedyna czarodziejska kula, która pokaże Ci przyszłość.

Następnym razem, gdy Twój umysł stanie się Twoim wrogiem i będzie przedstawiał Ci dowolne najbardziej niedorzeczne obrazy, byle tylko zatrzymać Cię w przedbiegach, pamiętaj: nie masz bladego pojęcia, czy tak właśnie będzie.

Pamiętaj o tym, co zawsze mówisz sobie w chwilach największej determinacji, kiedy przełamujesz się i wychodzisz ze swojej strefy komfortu. W takich chwilach każdy z nas odrzuca to, jak wyobraża sobie przyszłość, i krzyczy w umyśle: "Niech się dzieje, co chce!"

Dlatego błagam Cię. Błagam siebie i Was. Przestań zatruwać swój umysł wizjami porażki i cierpienia, jakie przyniesie Ci zmiana. Daj sobie szansę, zanim spiszesz się na straty.

Ci ludzie, którzy potrafią uciszyć głos powstrzymujący ich od śmiałych, niedorzecznych, ryzykownych rzeczy, odnoszą sukces. Najwyższa pora, żeby zamknąć tej jędzowatej wróżce usta.