Jest taka jedna sprawa, takie jedno pojęcie, które powinienem był wprowadzić już wiele wpisów temu – ba, czasami wydaje mi się, że mam to już za sobą! - a jednak to zaniedbałem. Natknąłem się na ten koncept dawno temu, i natykam się co rusz ponownie, podczas uprawiania mojej ulubionej metody prokrastynacji, czyli przeglądania anglojęzycznej strony internetu w poszukiwaniu porad dotyczących pisania. Mówi się tam bezustannie o tak zwanym głosie (nazywają to po prostu 'voice') i to właśnie ten koncept chciałbym wam dzisiaj przybliżyć.

Nie przytoczę żadnej oficjalnej definicji, nie sądzę, żeby jakakolwiek istniała, ale na mój rozum głos (w znaczeniu odnoszącym się do kreatywności) to unikalny sposób tworzenia charakterystyczny dla danej osoby. To coś jak znak rozpoznawczy. Głosem Picassa były (i są) geometryczne, kubistyczne kształty. U Hemingwaya jest to zwięzłość wypowiedzi, u Sapkowskiego – moralność bazująca na odcieniach szarości. Głosem George'a R.R. Martina jest seryjna egzekucja ukochanych przez fanów postaci w najmniej możliwym do przewidzenia momencie. To powiedziawszy trzeba zaznaczyć, że głos to nie jest jakaś pojedyncza cecha, tak jak żadnej osoby nie definiuje tylko jedna cecha charakteru. Wręcz przeciwnie, to zbiór wielu atrybutów, które składają się na wspomnianą wyżej twórczą tożsamość.

Głos jest cholernie ważny. Odnalezienie go to pierwszy krok dla każdego twórcy. Być bez głosu to tak jak być pozbawionym kreatywnej osobowości. Oczywiście nie jest wcale powiedziane, że gdy się go odnajdzie, to jest to już koniec drogi, że wtedy artysta jest już gotowy, by zadebiutować, ale jest to na pewno niezbędny krok. Krótko mówiąc: nie ma na świecie żadnego znanego artysty, który nie miałby swojego unikalnego głosu. To jest wymagane. Jeśli mogę mieć w moich kreatywnych wysiłkach jakiś punkt zaczepienia, to właśnie to: bez wykształcenia swojego głosu się nie obejdzie.

Jak więc posiąść tą niezbędną cechę artysty? Otóż głosu trzeba szukać. Częścią tych poszukiwań jest zagłębianie się w kulturę, czytanie książek, oglądanie filmów, słuchanie muzyki, podziwianie obrazów i grafiki – ale to tylko pomniejszy element, bo ostatecznie swoje twórcze 'ja' można znaleźć tylko poprzez tworzenie. Mówiąc bardziej konkretnie: eksplorując cudze światy można przekonać się, jakie wizje rzeczywistości do nas przemawiają, a jakie nie, ale tylko tworząc swój własny świat można odkryć, jaką wizję reprezentujemy my sami. W tym sensie głos jest nie tylko tym, jak tworzymy, ale także tym, co pokazujemy w swoich dziełach, naszym unikalnym widokiem na świat.

Dlatego piszę – przynajmniej na razie – żeby odnaleźć ten wiecznie wymykający się głos. Jedno wiem na pewno: to nie jest coś, co się ustala jednego popołudnia przy kawce ani nawet na przestrzeni kilku postów na blogu. Tego się szuka, to się formuje z czasem, krystalizuje coraz bardziej z każdym napisanym słowem. Do tego, choć może to niektórych zirytować, jest to jedna z tych rzeczy, którą najłatwiej odnaleźć, gdy się jej nie poszukuje.


Ale nie łudźcie się: głos ma każdy. Nie ma ludzi, którzy są go pozbawieni, są tylko tacy, którzy jeszcze go nie odkryli, bo albo nigdy nie próbowali, albo jeszcze do niego nie dotarli. I nigdy nie jest za późno, żeby zacząć szukać.