Najpierw musisz przestać (oraz o tym, dlaczego teksty o rozwoju do Ciebie nie przemawiają)
Jakub Grajcar
01:05
Gdybym miał to powiedzieć w kilku zdaniach, powiedziałbym to tak:
Po tym, jak zawiódł mnie rozwój osobisty, zacząłem szukać czegoś innego. Czegoś bardziej prawdziwego. Czegoś, na czym można by się oprzeć, co by znowu wywołało we mnie inspirację.
Dlatego czytam teraz Rozmyślania Marka Aureliusza. Jedyną książkę, która już po kilku stronach zaleca, by stronić od książek! Bo przecież Marek nie chciał, by jego słowa ktoś publikował. A jednak wdzięczny jestem, że tak się losy historii potoczyły i mogę go teraz czytać.
Wiele wyciągam z tej lektury, ale jeden wątek pojawia się bardzo często: trzeba panować nad samym sobą. Hamować popędy, kontrolować działania, wybierać te myśli i reakcje, które służą nam i innym, które są dobre.
Coś kliknęło, kiedy o tym czytałem. Bardzo często nie mam panowania nad sobą. Często wpadam w spiralę kolejnych linków w Internecie, czasem pochałaniam seriale, cóż, seriami. Miałem ostatnio moment, gdy powiedziałem sobie: "pracuj", a potem nie pracowałem. Dobitnie wykazałem sobie, że nie mam kontroli. Może też tak macie.
Najpierw musisz się zatrzymać.
Lubię myśleć o tym, że umiem przewidzieć reakcje odbiorcy na dany tekst. Teraz myślę sobie na przykład, że ktoś na pewno stwierdzi: "Co za banalny wniosek!"
Jeśli tak stwierdasz, przyznaję Ci rację. Ten wniosek jest banalny. Ale jest mój.
Do tej pory odrzucałem taką tezę, bo nie ma sensu szukać czegoś, czego nie ma. Muszę się przecież najpierw napełnić mądrością, nim będę w stanie ją w sobie 'odkopać'.
A jednak na chwilę przyjąłem, że jest odwrotnie. Że ważniejsze jest przemyśleć sprawy za pomocą swojego własnego rozsądku, niż szukać kolejnego poradnika, jeszcze jednej książki, następnego mentora i mędrca.
I wiecie co? To mi daje poczucie, że robię prawdziwe postępy.
Refleksja i retrospekcja zamiast coachingu i banałów. A jeśli już banały, to moje własne: moje słowa do mnie skierowane, które tylko ja sobie mogłem powiedzieć i tylko na mnie taki wpływ mają.
Czy to znaczy, że mam być sam sobie mędrcem i wszystkie rozumy pozjadałem? Nie! Ale znalazłem ostatnio cytat, który pasuje tutaj nieźle:
"Czytanie bez refleksji jest jak jedzenie bez trawienia" - Edmund Burke
Często nie dajemy sobie miejsca na to, żeby przetrawić rzeczywistość. Nie mamy ani przestrzeni do refleksji, ani głębokich rozmów ze sobą czy z innymi, ani choćby krótkiego spaceru, który pozwoli nam poukładać myśli.
Nasza intelektualna dieta jest jak kiepskie piwo: wypływa z nas zaraz po spożyciu.
A jaki jest na to sposób? Chwila refleksji. Nie dołączaj do klubu ludzi czytających 52 książki rocznie - to nie wyścig. Czytaj choćby i jedną na rok, trzy razy z rozmysłem - więcej zyskasz.
Może moje wynurzenia z tego wpisu też do Ciebie nie pasują. Ale daj sobie jeden prezent: pół godziny z pustą kartką, albo świeżym plikiem w Wordzie. Poszukaj mądrości w sobie. Jeśli nie trzydzieści minut, to chociaż dziesięć. Nawet dwie. Zobaczysz, ile masz sobie do powiedzenia.
Hm. To nie było kilka zdań. Ale może nie miało tak być.
1. Już nie lubię rozwoju osobistego.
Odkąd ostatnio tu pisałem, temat 'rozwoju osobistego' zupełnie stracił dla mnie urok. Nie propaguję już coachingu, nie zarzekam się, że ta czy inna książka zmieni Twoje życie, ten czy inny system wszystko Ci naprostuje. Może takie wnioski zajęły mi za długo.Po tym, jak zawiódł mnie rozwój osobisty, zacząłem szukać czegoś innego. Czegoś bardziej prawdziwego. Czegoś, na czym można by się oprzeć, co by znowu wywołało we mnie inspirację.
2. Poznałem Marka.
Na chwilę obecną tym czymś jest filozofia stoicka. Trudno o bardziej snobistycznie brzmiące stwierdzenie, ale na to wyszło.Dlatego czytam teraz Rozmyślania Marka Aureliusza. Jedyną książkę, która już po kilku stronach zaleca, by stronić od książek! Bo przecież Marek nie chciał, by jego słowa ktoś publikował. A jednak wdzięczny jestem, że tak się losy historii potoczyły i mogę go teraz czytać.
Wiele wyciągam z tej lektury, ale jeden wątek pojawia się bardzo często: trzeba panować nad samym sobą. Hamować popędy, kontrolować działania, wybierać te myśli i reakcje, które służą nam i innym, które są dobre.
Coś kliknęło, kiedy o tym czytałem. Bardzo często nie mam panowania nad sobą. Często wpadam w spiralę kolejnych linków w Internecie, czasem pochałaniam seriale, cóż, seriami. Miałem ostatnio moment, gdy powiedziałem sobie: "pracuj", a potem nie pracowałem. Dobitnie wykazałem sobie, że nie mam kontroli. Może też tak macie.
3. Mam nowy, najwspanialszy i najlepszy sposób na siebie.
Rozmyślając nad brakiem kontroli nad sobą w dzienniku doszedłem do wniosku, że pierwszy krok, by się z takiej spirali wydostać, to się zatrzymać. Zanim w ogóle zaczniesz robić coś innego, coś produktywnego dla odmiany, musisz przestać robić to, co robisz.Najpierw musisz się zatrzymać.
Lubię myśleć o tym, że umiem przewidzieć reakcje odbiorcy na dany tekst. Teraz myślę sobie na przykład, że ktoś na pewno stwierdzi: "Co za banalny wniosek!"
Jeśli tak stwierdasz, przyznaję Ci rację. Ten wniosek jest banalny. Ale jest mój.
4. Szukaj własnej, nie cudzej wiedzy.
W tym tkwi różnica i to się zmieniło po moim wiecznym skakaniu po pozycjach książkowych. Marek mi o tym powiedział: nie czytaj, ale szukaj mądrości w sobie.Do tej pory odrzucałem taką tezę, bo nie ma sensu szukać czegoś, czego nie ma. Muszę się przecież najpierw napełnić mądrością, nim będę w stanie ją w sobie 'odkopać'.
A jednak na chwilę przyjąłem, że jest odwrotnie. Że ważniejsze jest przemyśleć sprawy za pomocą swojego własnego rozsądku, niż szukać kolejnego poradnika, jeszcze jednej książki, następnego mentora i mędrca.
I wiecie co? To mi daje poczucie, że robię prawdziwe postępy.
5. Rozum osobisty zamiast rozwoju osobistego.
Marek mówi mnóstwo o tym, że naszym największym darem jest rozum, że działając według zasad rozsądku nie sposób zbłądzić. To brzmi dobrze. To mi się podoba bardziej.Refleksja i retrospekcja zamiast coachingu i banałów. A jeśli już banały, to moje własne: moje słowa do mnie skierowane, które tylko ja sobie mogłem powiedzieć i tylko na mnie taki wpływ mają.
Czy to znaczy, że mam być sam sobie mędrcem i wszystkie rozumy pozjadałem? Nie! Ale znalazłem ostatnio cytat, który pasuje tutaj nieźle:
"Czytanie bez refleksji jest jak jedzenie bez trawienia" - Edmund Burke
Często nie dajemy sobie miejsca na to, żeby przetrawić rzeczywistość. Nie mamy ani przestrzeni do refleksji, ani głębokich rozmów ze sobą czy z innymi, ani choćby krótkiego spaceru, który pozwoli nam poukładać myśli.
Nasza intelektualna dieta jest jak kiepskie piwo: wypływa z nas zaraz po spożyciu.
6. Dlaczego teksty o rozwoju do Ciebie nie przemawiają?
Bo to nie jest Twój rozwój. To cudze wnioski po cudzych przeżyciach. Część z tego będzie pasować do Twojej sytuacji, ale dopóki nie połączysz tego z własnym rozumem, własną rzeczywistością, odczujesz tylko frustrację.A jaki jest na to sposób? Chwila refleksji. Nie dołączaj do klubu ludzi czytających 52 książki rocznie - to nie wyścig. Czytaj choćby i jedną na rok, trzy razy z rozmysłem - więcej zyskasz.
Może moje wynurzenia z tego wpisu też do Ciebie nie pasują. Ale daj sobie jeden prezent: pół godziny z pustą kartką, albo świeżym plikiem w Wordzie. Poszukaj mądrości w sobie. Jeśli nie trzydzieści minut, to chociaż dziesięć. Nawet dwie. Zobaczysz, ile masz sobie do powiedzenia.
Hm. To nie było kilka zdań. Ale może nie miało tak być.
Labels: 31/52